niedziela, 4 października 2015

15. Chyba wracam.

Dlaczego jesień jest taka surowa i nie mogę się na niczym skupić. Nic mi się nie chce. Z wyjątkiem jedzenia. Chciałam zrobić sobie przerwę od bloga i pozbierać tony motywacji. W efekcie tylko tony kilogramów i kalorii. Ludzie są niedojebani - widzę po sobie. Ważę ponad, grubo ponad 50 kilogramów. Prawdopodobnie nawet 53 lub 54. Widzę, że jestem gruba. GRU-BA. Płaczę, ale nic z tym nie robię. Zaleta: nie rzygam już od 4 dni. O moich kibelkowych ekscesach opowiem kiedy indziej.

Zawaliłam sprawę z moim przyjacielem. Nie chcę, żeby stało się coś więcej niż powinno.

Jestem gruba. Gruba.Gruba.Gruba.Gruba.Gruba.Gruba.Gruba. Gruba. 

Kupiłam sobie uroczy notesik.

Ostatnim posiłkiem: obiad.
Śniadanie: najczęściej jogurt z owocem lub jajecznica z 1 jajka z pieczywem
Drugie: owoc
Obiad: coś ciepłego, nie jeść na mieście!
Limit: 700 kcal
Ćwiczenia: 30 minut 5 razy w tygodniu


Także ten, nie wiem czy wstyd czy może obojętność jest tu właściwym słowem. Chcę być perfekcyjna, kurde mać. Kończę pisać, przebieram się i do jakichś ćwiczeń, a potem do nauki. 
I can do it, I can do everything whatever I want. Amen.

Zbyt cukierkowe, ale walić to. Czuję, że kiedyś odlecę, wiecie? Tak daleko. A jedynym pytaniem, jakie będzie się nasuwać ludziom pozostanie "Dlaczego?".